Monday, 8 September 2008

Tribute to Wróblewski

Faktem jest, że twórczość Andrzeja Wróblewskiego to jedno z najosobliwszych zjawisk sztuki polskiej XX wieku. Wartość artystyczna jego utworów sprawiła, że weszły one na trwałe do historii sztuki, sytuując się zarazem poza jej głównym nurtem, poza tendencjami dominującymi w sztuce w okresie, kiedy powstawały. Określa się Wroblewskiego mianem pokonanego romantyka, a jego twórczość stanowi rzadki przypadek połączenia tradycji i awangardy, eksperymentu i klasycznego rygoru użytych środków wyrazu. Wróblewski przemawia do nas niekoniecznie wprost. Jest malarzem syntezy, co widać gołym okiem i nie trzeba tego nikomu wmawiać. Opisuje dramat rozdarcia i oderwania, niemożność scalenia własnego świata. Dramat istnieje, ale rozgrywa się gdzie indziej, poza kresem malarstwa. Jest bardziej przejmujący, bo niewypowiedziany, bo nie pozwala się opowiedzieć, bo otoczony jest absolutną dyskrecją.

Osobowość twórcza Andrzeja Wróblewskiego wyrasta w dwóch zasadniczych predyspozycji duchowych. Pierwszą z nich jest rodzaj egzystencjalnego zranienia, szczególna wrażliwość na cierpienie, głęboki i niedający się uśmierzyć niepokój metafizyczny. Drugą – ciekawość i pasja poznawcza, analityczny umysł i wola dochodzenia do istoty rzeczy. Prace Wróblewskiego niemal prymitywne, bezceremonialne w traktowaniu formy, szorstkie, uważne, często karykaturalne – takie właśnie muszą być, – jeśli mają w niezafałszowany sposób przekazać, bezpośredniość i prostotę przekazu, intensywność przeżycia i spontaniczność ekspresji, istotę ludzkiego dramatu. Metoda Wróblewskiego to nieustanne przeciąganie struny, poddawanie języka malarskiego próbie wytrzymałości, odporności na przeciążenia. Wróblewski, przed tragiczną śmiercia w wieku 29 lat, doświadczał końca swojego świata, a jego prywatny, subiektywny katastrofizm jest wyrazem głębokiego poczucia rozpaczy. W jego ujęciu nie świat, lecz wszechświat się rozpada.

Sztuka od czasów Andrzeja Wróblewskiego zdążyła się całkowicie zmienić, jednak nie tylko poprzez rewolucję formalną, lecz poprzez zmianę porządku myślowego i hierarchii wartości, na których dotąd opierała się współczesna myśl estetyczna. Dziś mamy do czynienia z nieustanną popularyzacją nowych tendencji artystycznych za pośrednictwem środków masowego przekazu, powstawaniem wielkich muzeów sztuki nowoczesnej, organizowaniem niezliczonej ilości wystaw oraz promujących sztukę współczesną imprez o zasięgu globalnym. W wyspecjalizowanych kręgach świata sztuki tradycyjne umiejętności zanikły i artyści usiłują się przystosować do wzorców przekształconego świata.

Dla najmłodszego pokolenia artystów samookreślenie stało się sprawą wewnętrzną wraz z gwałtownym rozwojem technologii, który sprawił, że stare wzory stały się efemerydami. Ponieważ ci artyści stale poszukują i starają się udoskonalić związki między tym, co świadome i nieświadome, szukają wzorców postępowań, które leżą u podłoża tej ery postępu technologicznego i dysocjacji zmysłów. Postać Andrzeja Wróblewskiego jest dla nich w jakimś sensie drugą stroną medalu, czymś więcej niż czystką w statystycznej sztuce wystawienniczej w czasach kryzysu. Jest, co chyba najważniejsze, obecnością żywego człowieka, jego tożsamości, kontekstu społecznego, jako ramy pracy twórczej. Warto jest sztuce Andrzeja Wróblewskiego przyjrzeć się z bliska, konstatują artyści, którym postać artysty nie jest obojętna. W jaki sposób to manifestują?


Praca Honzy Zamojskiego to wypalony na pergaminie napis łącznie pisany "wiemaleniepowiem". „Nie składam hołdu, nic z tych rzeczy.” – Pisze do mnie Honza na temat swojej pracy. – „Moja praca jest wynikiem pewnych moich przemyśleń i obserwacji postawy twórczej Wróblewskiego. To, co robił, zainteresowało mnie to na tyle, że dosyć szybko wpadłem na pomysł, jak o tym powiedzieć. To nie hołd, a raczej komentarz. Osobista wypowiedź, dialog.

Podobał mi się pomysł „Bazaarowców", pomysł na książeczkę z „oryginałów", na zaproszenie „młodocianych" do tego projektu. Widzę, że „Bazaarowcy" robią dobrą robotę, to satysfakcjonujące dołożyć swoją cegiełkę do takiej roboty.

Pomysł na „Wiem, ale nie powiem" przyszedł dosyć szybko. Tworzenie jest zazwyczaj związane z tajemnicami: warsztatu, metody, przemyśleniami, szkicami, pomysłami itd., o których się nie mówi, nie pokazuje, a które są bardzo ważną częścią procesu tworzenia. Kiedy już miałem gotowy pomysł, to w albumie poświęconym Wróblewskiemu, wydanym przez Zachętę, znalazłem w przypisach taki fragment, który potwierdził moje obserwacje i przypuszczenia: „Ostatni notatnik-szkicownik zatytułowany NOTATKI I PRACE TEORETYCZNE ANDRZEJA KRYSTIANA WRÓBLEWSKIEGO Z ROKU TYSIĄC DZIEWIĘĆSET PIĘĆDZIESIĄTEGO SIÓDMEGO zawiera motto: Mówiący nie wie-wiedzący nie mówi (Czuang-tsy). Jest to również praca o śmierci.”

„Moja praca nosi tytuł "Dzieci" i została zainspirowana fotografią dzieci Andrzeja z ok. 1962 roku z albumu "A. Wróblewski" wydanego przez Zachętę. Zwróciłem uwagę na detal tego zdjęcia: zaciśnięta pięść Andrzejka i zaciśnięta piąstka lalki Marty. Do tego guziki swetra skojarzyły mi się ze śladami po kulach, jak z obrazów rozstrzelań ich ojca. Postaci na rozstrzelaniach mają zaciśnięte pięści. Zainteresował mnie ten motyw, bo jest w nim jakaś niezgoda i złość osieroconych dzieci. Pozdrawiam, Paweł Książek”

Łukasz Jastrubczak dziurawi plik 50 białych kartek szpikulcem przez całość. Później jednak przesyła do teki nową pracę. „Wczoraj wysłałem nową pracę, gdyż odkryłem coś niesamowitego w jednym (socrealistycznym) obrazie Wróblewskiego. Mianowice mój profil. Wróblewski w scenie zbiorowej namalował postać, która z profilu przypomina mnie. Na tle moich zainteresowań schizofrenią jest to nie lada odkrycie. Dlatego zrealizowałem nową pracę. W twórczości Wróblewskiego interesuje mnie doświadczenie śmierci, które u naszego pokolenia jest odbite lustrzanie. Mogę jedynie przeczuwać, że coś się stanie, to przeczucie Wróblewski zobrazował. Uwielbiam w jego twórczości szczególnie subtelną poetykę cykli. Wróblewski jest ponadczasowy i miał niesamowite pomysły, ktore są teraz bardzo obecne. Hołd, to trochę dziwne słowo, nie wiem czy to ironicznie? Ale napewno bardzo go doceniam. Pozdrawiam. Łukasz Jastrubczak”

„Oto krótki komentarz: staram się sie wybierać czasem tematy, o których nie mogę myśleć poza kontekstem, które są już dla mnie zupełnie naznaczone, np. przez akademię. W czasie, kiedy zaproponowano mi udział w tym wydawnictwie, pracowałem nad serią rysunków m.in. z butami, drabinami, parasolami. Musiałem narysować to po swojemu, przełożyć na inny język. Zauważyłem wtedy, że "moje" buty założył oficer w jednym z rozstrzelań Wróblewskiego. Buty w tym obrazie to jedyna rzecz, którą widzi skulony ze strachu poddany. T. Kowalski”

„Najłatwiej mi będzie opisać pracę przez jej sygnaturę: Tribute to Wróblewski „autostopem przez punkty widzenia” 2008, 20x30cm, fotografia spalona saletrą. Tagi: zdjęcie prywatne, Wróblewski, czas, śmierć, podróż, przyjaciele, sandman. Zawarte w niej słowa-klucze oddają pewne sensy, dookoła których krążyłem przy realizacji tej pracy... Ale może po kolei."Zdjęcie prywatne" - odnosi się do tego, że praca jest odbitką z mojego prywatnego-nieartystycznego-archiwum zdjęć… tę fotografię zrobiłem około siedem lat temu ("czas") na południu Francji, po której podróżowałem autostopem ("podróż") wraz z przyjaciółmi ("przyjaciele"), z których jedna osoba zginęła w zeszłym roku ("śmierć"). I tu pojawia się funkcja pamięci - zdjęcie, pamięć o przyjaciółce, pamięć o podróży - która to funkcja podtrzymywania pamięci i jednoczesnego bycia obarczonym nią, jest moim intuicyjnym ujęciem twórczości Wróblewskiego ("Wróblewski"). "Sandman" - odnosi się do komiksu według scenariusza Neila Gaimana, w którym główny protagonista w pewnym momencie umiera (znowu "śmierć"), a jego przyjaciele ("przyjaciele") próbują sobie wyjaśnić istotę jego śmierci i co tak naprawdę jej podlega. Mój stosunek do Wróblewskiego cechuje duża doza dystansu - nie mógłbym o swojej twórczości powiedzieć, że "wszyscy jesteśmy z Wróblewskiego". To, co mnie bardziej intryguje, to obrazowanie pewnych funkcji pamięci zbiorowej i indywidualnej, niż formalny sposób ich rozwiązania. M. Frydrych”


„Dzień dobry. Oto mój komentarz do zdjęcia. Kiedyś usłyszałam pewną historię o śmierci Wróblewskiego. Ponoć dostał ataku serca w lesie, a następnie jego ciało zostało rozszarpane przez zwierzęta. Ta opowieść niezmiennie mnie fascynowała. Wróblewski kojarzy mi się ze śmiercią. Na pewno mają też na to wpływ obrazy, które malował. To wszystko złożyło się na wybór takiego zdjęcia, jakie dałam do tego projektu. Kiedy je zrobiłam, od razu wiedziałam, że chcę, by było w Tribute to Wróblewski. Wróblewski jest dla mnie bardzo cennym artystą i chyba najbardziej interesującym w tym okresie polskiej sztuki. Pozdrowienia. Basia Bańda”.

„Moja praca jest próbą realizacji fragmentu scenariusza filmowego autorstwa Andrzeja Wróblewskiego, a dokładnie jego sceny finałowej. Wychodząc z założenia, że Wróblewski napisał scenariusz ten z myślą o jego realizacji, stworzyłem 50 ostatnich klatek filmu. Zbudowałem makietę, następnie połączyłem ją cyfrowo z aktorem. Każda klatka filmu została umieszczona na półprzezroczystej folii przypominającej celuloid, na której przepisałem fragment scenariusza, którego dotyczy moja praca. Tekst napisany został jednym narzędziem (białym flamastrem), który wraz końcem sceny zanikał, wypisywał się.

Moje zainteresowanie scenariuszem wzbudziła przedstawiona scena, w której bohater niosący płótna, które zasłaniają mu pole widzenia, nie zauważa ręki, miażdżąc ją w drzwiach. Czyż to nie piękna metafora odnosząca się do sztuki, może i troszkę naiwna, ale przez to bardzo urocza.Lubię obrazy Wróblewskiego, a jeszcze bardziej mit, który wokół niego się zrodził. Jeśli jego obrazy pamiętam od dzieciństwa, gdyż zawsze przewijały się w podręcznikach z plastyki i polskiego, to cała mitologia dotycząca Andrzeja Wróblewskiego objawiła mi się dopiero, kiedy zacząłem interesować się sztuką, czyli całkiem niedawno. Pozdrawiam Szymon Kobylarz”


„Hołd to może za dużo. Nie mam szczególnego sentymentu do malarstwa polskiego z tego okresu, ale Wróblewskiego cenię sobie za jego naturę poszukiwacza i eksperymentatora. Dzisiaj, mam wrażenie, więcej jest w sztuce kalkulacji i przewidywalnych działań. Zmienił się też pejzaż za oknem autobusu na bardziej bezpieczny. Pozornie też wiadomo, gdzie jedzie autobus. Mało kto chce ryzykować błądzenie. Mam nadzieję, że się to jeszcze przyda. Pozdrawiam J. Łukowicz

Moje prace w ramach "Tribute..." powstały raczej w intuicyjny sposób. Nie chciałem popaść w łatwe, estetyczne lub też ideowe trawestacje, nasycać kontekstami, prowadzić "subtelnych rozgrywek" z jegotwórczością – bo w ten sposób wyprodukować można tylko kolejny "artystyczny rebus". Próbowałem raczej uzewnętrznić emocjonalność obrazów Wróblewskiego, Oglądałem jego prace, czytałem o nim. Z serii rysunków, które później wykonałem, zdecydowałem się na 5, które w jakiś nie do końca uświadomiony sposób łączyły się z Wróblewskim – i to wszystko, bo nie chciałbym nadbudowywać teorii tam, gdzie nie jest to potrzebne. Pozdrawiam, tymek borowski”

„Przepraszam, że dopiero teraz odpisuje, ale wcześniej się nie udało. Prace powstały wcześniej niż zostałem zaproszony do wziecia udziału w projekcie, w 2006 roku. W wersji pierwotnej były to kserówki w formacie a3, na których malowałem. Na potrzeby projektu zrobiłem z nich edycje. Może opowiem coś o genezie ich powstania. Na pierwszym roku studiów sytuacja finansowa zmuszała mnie do pracy. Zanim zacząłem zarabiać w jakiś normalny sposób, musiałem przez pewien czas rysowac portrety za marne grosze. Dostawałem zdjęcia i musiałem jak najbardziej realistycznie to narysować. W tym celu powiększałem zdjęcie i przykładając do szyby mogłem odrysować najważniejsze rzeczy, żeby uchwycić cechy charakterystyczne. Nienawidziłem tego zajęcia. Po wszystkim potrzebowałem odreagowania i zacząłem malować farbami po tych xerówkach. Taka destrukcja. Zdecydowałem się na te prace, ponieważ kojarzą mi się z Wróblewskim. Do tej pory leżały w szufladzie, a nie jestem zwolennikiem robienia prac na temat. Wróblewskiego cenię szczególnie za jego indywidualną postawę. Pozdrawiam Paweł Śliwiński”

"Praca "promesa mexicana”, którą zaproponowałem do projektu, powstała
podczas mojego miesięcznego pobytu w Meksyku, gdzie planowałem realizację krótkiego filmu. Nie wdając się w szczegóły, zupełnie nic nie udało mi sie zrealizować. Odbijałem sie przez cały czas, jak nie ograniczenia instytucjonalne, to o bariery kulturowe i społecznie związane z moim zupełnym niezrozumieniem i wyczuciem lokalnego tempa pracy. Z jednej strony, miasto wyglądające w sposób bardzo zachodni, modernistyczny, a z drugiej mentalność jego mieszkańców, która jest bardzo, bardzo południowa. Byłem zupełnie bezradny i z tej bezradności powstała praca, którą dostaliście. Moim zdaniem w pracach Wróblewskiego dużo jest właśnie tej bezradności, zderzenia jednostki z systemem. Pytasz się, jaki jest mój stosunek do twórczości artysty i ja nie wiem, czy chodzi ci o stosunek do Wróblewskiego, czy do twórczości artystycznej per Se. Ale być może nie ma to znaczenia, bo w sumie jedno z drugim dość mocno sie nakłada.


Twórczość Wróblewskiego wynikała bezpośrednio z jego doświadczenia, co oczywiście nie jest niczym szczególnym, nowym. Inpirujace dla mnie w tym momencie jest, jak to doświadczenie przekładało się na jego praktykę artystyczną, jakiego typu pytania sobie stawiał i jak starał znaleźć na nie odpowiedzi poprzez formę. Fascynujący jest dla mnie jego sposób użycia koloru i to jak mocno, a jednocześnie "energetycznie" i podprogowo, oddziałuje na odbiorcę. Tego typu działania estetyczno-formalne dają, powtarzając za Rancier'em, realną szansę na spowodowanie przesunięć w percepcji, a te w konsekwencji na potencjalną zmianę w świecie realnym (polityka). Nie składam hołdu. Jesteśmy z Wróblewskim mniej więcej w tym samym wieku, zmagamy sie z podobnymi problemami, zadajemy sobie podobne pytania…

Cenię go za odwagę, bezkompromisowość i w pewnym sensie naiwność, która niezbędną będąc do tworzenia prac mocnych i świeżych, czasami oczywiście prowadzić może na manowce... Ważne jednak, żeby być otwartym, kwestionując jednocześnie stereotypy. I taki, moim zdaniem, był Wróblewski.

Mam nadzieję, że to wystarczy. Trudno mi pisać o malarzach z tamtego okresu, niezbyt dobrze się w tamtym kontekście orientuję. Pozdrawiam cię konrad"

„Wykonanie 50 rysunków poświęconych Wróblewskiemu przybliżyło mi jego postać i pogłębiło wiedzę na jego temat. Zainteresowały mnie zwłaszcza prace, które nie są typowe dla jego twórczości. Oprócz znanych dzieł starałem się szukać tych rzadziej reprodukowanych, jak np. akwarele i rysunki. Cenię Wróblewskiego przede wszystkim za to, że pomimo młodego wieku był oryginalnym, wrażliwym malarzem o wypracowanym stylu. Pozdrawiam serdecznie. Mariusz Tarkawian”

„Zdjęcie "lekcja rysunku" pokazuje Wróblewskiego, jako klasyka współczesności, często jednak traktowanego na zasadzie "Wróblewski wielkim malarzem był", jako lekcja do odrobienia. Zdjęcie z cyklu "Zatopione miasto" nawiązuje do obrazów Wróblewskiego o tym samym tytule. Chciałam znaleźć sposób, aby połączyć to, co teraz robię, z jakimś punktem w jego twórczości. I tak postanowiłam "zatopić" pracownię, w której powstają moje miasta. Poziom wody stopniowo się podwyższa, aż do całkowitego zatopienia. W ten sposób powstały zdjęcia o surrealistycznej poetyce (podobnie jak cykl Wróblewskiego), otwarte na różne interpretacje. Pozdrawiam Karolina Zdunek”


„Pytał Pan o związek mojej fotografii z malarstwem Wróblewskiego... Jest on może dość banalny. Otóż w 2003 zostałem zaproszony do udziału w wystawie „Fotorealizm” w Galerii Zderzak w Krakowie i tam, na zapleczu uwagę moją zwrócił szczególnie obraz „Dwie mężatki” z 1949 roku. Jakoś w naturalny sposób wzbudziła we mnie skojarzenia z fotografią Karoliny z mojego rodzinnego miasta – pewna postawa, niepewność wyboru dalszej drogi czy obawy w stosunku do przyszłości. Teraz przy wyborze akurat tej fotografii gdzieś uaktywniło się to pierwsze skojarzenie – najwyraźniej obraz Wróblewskiego mocno utkwił mi w pamięci.Myślę też, że ta fotografia ma nieco cech wspólnych z innymi obrazami, jak choćby seria rozstrzelania – podobna neutralność tła, ustawienie pod ścianą, choć to oczywiście zbyt dalekie uproszczenie. Ma też nieco wspólnego z obrazami ukazującymi życie rodzinne – akurat Karolina żyje wraz z ośmiorgiem rodzeństwa... I chyba te prace ukazujące macierzyństwo przemawiają do mnie najsilniej. Wynika to pewnie po części z tego, że jako fotograf staram się dokumentować życie codzienne i pozornie banalną rzeczywistość. Proszę pytać, jeśli coś nie będzie wystarczająco czytelne. Tymczasem pozdrawiam serdecznie. Ireneusz Zjeżdżała”

tekst: Adam Fuss
Tekst ten ukazał sie w katalogu towarzyszącym wystawie.

Basia Bańda

Basia Bańda, fotografia, ed.50
bez tytułu, 2008

Tymek Borowski

Tymek Borowski, c- print ed. 10
bez tytułu, 2008
Tymek Borowski, c- print ed. 10
bez tytułu, 2008



Tymek Borowski, c- print ed. 10
bez tytułu, 2008Tymek Borowski, c- print ed. 10
bez tytułu, 2008


Tymek Borowski, c- print ed. 10
bez tytułu, 2008

Michał Frydrych

Michał Frydrych, fotografia, ed. 50
"Autostopem przez punkty widzenia", 2008

Sunday, 7 September 2008

Łukasz Jastrubczak


Łukasz Jastrubczak, technika własna, ed. 50
bez tytułu, 2008

Szymon Kobylarz

Szymon Kobylarz, technika własna
scenariusz obrazkowy, 2008

Tomasz Kowalski

Tomasz Kowalski, offset, ed.25

bez tytułu, 2008
Tomasz Kowalski, offset, ed.25
bez tytułu, 2008

Paweł Książek


Paweł Książek, offset, ed. 50

"Dzieci", 2008

Janusz Łukowicz

Janusz Łukowicz, technika własna, ed.50
bez tytułu, 2008

Konrad Pustoła

Konrad Pustoła, fotografia, ed. 50
"Promesa Mexicana", 2008

Paweł Śliwiński

Paweł Śliwiński, c- print, ed. 10
bez tytułu, 2006
Paweł Śliwiński, c- print, ed. 10
bez tytułu, 2006


Paweł Śliwiński, c- print, ed. 10
bez tytułu, 2006

Paweł Śliwiński, c- print, ed. 10
bez tytułu, 2006


Paweł Śliwiński, c- print, ed. 10
bez tytułu, 2006

Mariusz Tarkawian

Mariusz Tarkawian, rysunek 50, 2008


Mariusz Tarkawian, rysunek 49, 2008

Mariusz Tarkawian, rysunek 48, 2008

Mariusz Tarkawian, rysunek 47, 2008

Mariusz Tarkawian, rysunek 46, 2008

Mariusz Tarkawian, rysunek 45, 2008
Mariusz Tarkawian, rysunek 44, 2008
Mariusz Tarkawian, rysunek 43, 2008

Mariusz Tarkawian, rysunek 42
Mariusz Tarkawian, rysunek 41, 2008
Mariusz Tarkawian, rysunek 40, 2008

Mariusz Tarkawian, rysunek 39, 2008


Mariusz Tarkawian, rysunek 38, 2008

Mariusz Tarkawian, rysunek 37, 2008

Mariusz Tarkawian, rysunek 36, 2008

Mariusz Tarkawian, rysunek 35, 2008

Mariusz Tarkawian, rysunek 34, 2008

Mariusz Tarkawian, rysunek 33, 2008


Mariusz Tarkawian, rysunek 32, 2008
Mariusz Tarkawian, rysunek 31, 2008


Mariusz Tarkawian, rysunek 30, 2008
Mariusz Tarkawian, rysunek 29, 2008
Mariusz Tarkawian, rysunek 28, 2008


Mariusz Tarkawian, rysunek 27, 2008

Mariusz Tarkawian, rysunek 26, 2008
Mariusz Tarkawian, rysunek 25, 2008

Mariusz Tarkawian, rysunek 24, 2008
Mariusz Tarkawian, rysunek 23, 2008
Mariusz Tarkawian, rysunek 22, 2008
Mariusz Tarkawian, rysunek 21, 2008
Mariusz Tarkawian, rysunek 20, 2008

Mariusz Tarkawian, rysunek 19, 2008

Mariusz Tarkawian, rysunek 18, 2008

Mariusz Tarkawian, rysunek 1, 2008

Mariusz Tarkawian, rysunek 2, 2008

Mariusz Tarkawian, rysunek 3, 2008
Mariusz Tarkawian, rysunek 4, 2008

Mariusz Tarkawian, rysunek 5, 2008
Mariusz Tarkawian, rysunek 6, 2008

Mariusz Tarkawian, rysunek 7, 2008


Mariusz Tarkawian, rysunek 8, 2008


Mariusz Tarkawian, rysunek 9, 2008


Mariusz Tarkawian, rysunek 10, 2008


Mariusz Tarkawian, rysunek 11, 2008


Mariusz Tarkawian, rysunek 12, 2008


Mariusz Tarkawian, rysunek 13, 2008


Mariusz Tarkawian, rysunek 14, 2008

Mariusz Tarkawian, rysunek 15, 2008


Mariusz Tarkawian, rysunek 16, 2008


Mariusz Tarkawian, rysunek 17, 2008